sobota, 12 maja 2018

Mam cytaty

i nie zawaham się ich użyć.
Był przystojny w jakiś delikatny sposób. W pewnym okresie Don nawet niepokoił się o męskość swojego najmłodszego syna. Niepokój ten został uśmierzony, kiedy Michael Corleone skończył siedemnaście lat.
Była zbyt chuda, za jasnowłosa, twarz miała zbyt bystro inteligentną jak na kobietę, a sposób bycia zbyt swobodny jak na pannę.
Ten człowiek za dobrze żył z czarnymi, co wskazywało na jakąś wadę charakteru.
To nie jest jak z whisky czy hazardem, czy nawet jak z kobietami, których większość ludzi chce, a których im wzbraniają pezzonovanti kościoła i rządu.
Kobiety naprawdę nie znoszą, jak mężczyznom za dobrze się wiedzie. To je irytuje. Sprawia, że są mniej pewne swojego wpływu, wywieranego na mężczyzn przez uczucie, nawyki seksualne czy więzy małżeńskie.
Wiem, że Michael nie może, ale ty nie jesteś Sycylijczykiem, ty możesz powiedzieć prawdę kobiecie, możesz traktować ją jak kogoś równego, jak taką samą ludzką istotę.
Wiecie, Ojciec chrzestny to książka o mafii. Generalnie mafia robi złe rzeczy i z tym się chyba każdy zgadza, więc trzeba brać na to poprawkę i naprawdę chciałabym, żeby to był świadomy zabieg, w którym autor przedstawia moralność i punkt widzenia, z którym się nie zgadza. Byłoby to lepsze wyjście, ale niestety, całokształt tej książki sugeruje, że poza elementem mafijnym Puzo opisuje tradycyjną włoską mentalność, którą sam podziela i w której nie widzi nic złego.
Ale dobrze, nawet załóżmy, że autor wiedział co robi i opisywał coś, czego nie uznawał za dobre albo za normę - ale autor musi brać odpowiedzialność za swoje dzieła. Można by pomyśleć, że chyba każdy uważa pedofilię za coś niedozwolonego, prawda? A mimo to Lolita uchodzi za historię miłosną w której dwunastoletnia dziewczynka uwodzi swojego czterdziestoletniego ojczyma. Rasizm, seksizm i homofobia to rzeczywiste problemy, ale sporo ludzi nie wierzy, że istnieją, czy raczej - nie widzi problemu w ich przejawach. Ta książka wprost od nich kipi i tylko utwierdza ten typ ludzi w przekonaniu, że to przecież wszystko w porządku.
Homofobii jest stosunkowo najmniej, tylko parę tego typu komentarzy z których należy wnioskować, że orientacja to coś, co można poznać po wyglądzie (i to nie sposobie ubierania, ale twarzy odziedziczonej po rodzicach?), że to w jakiś sposób wpływa na "męskość" czy "kobiecość" i że to coś, z czego powodu trzeba się o swoje dziecko niepokoić. Standardowy stuff, nawet nie zamierzam tego tematu zaczynać.
Rasizmu jest trochę więcej, generalnie czarni są przedstawiani jako bandyci i kryminaliści, rasa niższa, o którą nie trzeba się martwić i zrzuca się na nich najgorsze zajęcia, nic się też nie stanie, jak zaczną się uzależniać od narkotyków, bo to przecież tylko czarni. Znowu, dość standardowe rasowe stereotypy, które wywołują bolesne skrzywienie u każdego człowieka z minimum empatii.
Seksizmu jest więcej, bo w przeciwieństwie do czarnych i gejów, kobiety niestety pojawiają się w tej książce. Nawet w całkiem dużej ilości - głównie w postaci nienazwanych z imienia przykładnych włoskich żon swoich mężów, z którymi sypiają, którym gotują obiady i których dzieci wychowują, to znaczy spełniają najważniejsze obowiązki poprawnej włoskiej żony. (Tak, słowo "obowiązki" pada wprost, obiad i seks to coś nieodzownie przysługującemu mężczyźnie od swojej kobiety). Oczywiście nie pracują. Wiedzą o interesach mafijnych mężów tak niewiele jak się da, bo przecież trzeba chronić ich śliczne główki, poza tym co taka kobieta przecież może. Kay, rodowita amerykanka, jest przedstawiana jako ich przeciwieństwo, ale pewnie nie będzie zbyt dużym spoilerem jeśli powiem, że koniec końców udaje się ją "naprostować" - przestaje pracować, rodzi dzieci, nawet nawraca się na katolicyzm (wcześniej była protestantką i całkiem przy tym obstawała). W ostatnim z przytoczonych cytatów jest już tak pogodzona ze swoim losem, że prosi przyjaciela swojego męża, żeby chociaż on traktował ją jak równą ludzką istotę, a nie jak coś podrzędnego. Also, nie wiem, czy doceniliście w czwartym cytacie, jak "większość ludzi chce kobiet", bo wiecie, kobiety to nie są ludzie. (Jak się pewnie domyślacie, lesbijstwo w tym świecie nie istnieje, jedyny sposób, w jaki kobieta może się definiować, to w swojej relacji do mężczyzny). Natomiast nad trzema wątkami chcę się pochylić szczególnie.
Connie, córka Dona, na początku książki wychodzi za mąż za faceta, którego rodzina nie do końca akceptuje, ale się niechętnie zgadzają. Jeszcze tego samego dnia po ślubie okazuje się, że pan mąż dybał tylko na hajs i pozycję, zabiera jej pieniądze na prezenty ślubne i go przepuszcza, a potem bije żonę. Właściwie to robi to regularnie, ale Connie tak bardzo na niego leci, że robi z siebie podnóżek i daje sobą pomiatać, nawet kiedy jest w zaawansowanej ciąży. Można by pomyśleć, że takie traktowanie córki szefa mafii doczeka się jakieś reakcji? Nah, Don uznał, że córka została teraz własnością męża, więc to jego sprawa. I żeby pokazać, jakim jest kochającym ojcem, dorzuca, że powinna się bardziej starać, w końcu skoro mąż ją bije, to ona musi robić coś źle. W końcu JEGO żona jest całkowicie posłuszna i on wcale nie musi jej bić. (Tak, tak - wtrąca się pani Corleone. - Mój mąż jest taki dobry i nigdy nie musiał mnie uderzyć!). Wiecie, argument "sama się prosiła" w pełnej krasie. I Connie chyba rzeczywiście uznaje, że sama się prosiła, bo staje się jeszcze większym podnóżkiem. To nie jest jakiś tam abstrakcyjny problem, to jest argument, który zniszczył psychikę i życie niezliczonej ilości kobiet, ale autor nie widzi w tym nic złego, bo w ogóle nie podnosi potem tematu.
Przy okazji męża Connie pojawia się też kwestia, że nie można go zabić, bo dziecko jest w drodze i nie mogłoby dorastać bez ojca. Dodatkowo mamy przykład kobiety, która wcześnie owdowiała i jej syn pozbawiony był wszelkich hamulców i dopiero pięść innego męskiego członka rodziny zdołała go naprostować. Przede wszystkim - to jest skrajnie obraźliwe dla wszystkich samotnych matek, które bez wsparcia żadnego ojca wychowały wspaniałe dzieci, które nie są w żaden sposób "spaczone" przez brak męskiego wzoru podczas dorastania. Po drugie, lepszy żaden ojciec, niż taki, który jest kawałem ścierwa. Kobiety - w tej liczbie i matki - nie są jakimiś delikatnymi bluszczykami i potrafią o siebie zadbać i na siebie zarabiać bez pomocy partnera, a jeśli jej mąż/ chłopak przychodzi tylko przepić wypłatę i wpierdolić rodzinie, to naprawdę lepiej, żeby go nie było. Natomiast ten zasrany argument, "niech pije i bije, ale żeby był", sprawia tylko, że mnóstwo kobiet nie chce wyrwać się z szkodliwych, toksycznych związków, bo przecież dziecko nie może dorastać bez ojca. Tym kobietom jest i tak dostatecznie trudno uwolnić się od swoich prześladowców, więc społeczeństwo mogłoby z łaski swojej nie utrudniać tego jeszcze bardziej i wsadzić sobie w dupę swoje mądrości o wychowaniu dzieci.
To już ostatnia rzecz, obiecuję. Michael lat trzydzieści kilka przebywa na Sycylii, podczas wycieczki w terenie NAGLE zauważa dziewczynę, która razi go jak piorun, przychodzi się jej oświadczyć, szybko wszystko załatwiają, po kilku tygodniach biorą ślub, po kolejnych kilku miesiącach dziewczyna ginie w zamachu zaplanowanym na niego. Pierwsza rzecz, przez ten cały czas Michael nawet nie wspomniał, że ma w Ameryce dziewczynę/ narzeczoną. Kiedy wrócił do Ameryki... właściwie chyba nawet nie powiedział Kay, że w międzyczasie kiedy się nie widzieli zdążył wziąć ślub i owdowieć. Nie jest nigdzie powiedziane, że ona w ogóle o tym wie. Natomiast co do Apollonii... Rzeczy, które o niej wiemy: miała kilkanaście lat (przypominam, Michael był dobrze po trzydziestce), była wielokrotnie opisywana jako niewinna i dziewczęca, wręcz wprost jako dziecko, co teoretycznie dla każdego zdrowego faceta po trzydziestce powinno być boner killerem, wiemy że była piękna (na niewinny, dziecięcy sposób) i niepiśmienna. Nie pamiętam, czy miała w ogóle jakąś partię dialogową. Aha, no i że zginęła, żeby dać swojemu mężowi powód do zemsty i stania się Twardym Prawdziwym Mężczyzną. Jest taki trop, Women in Refigerators, jakby kogoś to interesowało.
Ta książka jest toksyczna. I nie dlatego, że mafia, bo mafia jest tutaj najmniejszym problemem. Problemem jest przedstawiona mentalność katolicko-tradycjonalistycznych południowych Włoch, która jest zbitką seksistowskich, rasistowskich i homofobicznych stereotypów, które zostają przedstawione jako coś co najmniej neutralnego, a to - razem z miliardem innych podobnych książek - dokłada się do tworzenia seksistowskiego, rasistowskiego i homofobicznego świata, w którym żyjemy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz