poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Odblaski Eterny

Odblaski Eterny Wiery Kamszy to mało znana w Polsce seria (wyszły dwa tomy z jedenastu dostępnych po rosyjsku, kolejne osiem zostało fanowsko przetłumaczonych - przy czym borem a prawdą fanowskie tłumaczenie jest lepsze od profesjonalnego państwa Dębskich, ale załóżmy, że nie będę im teraz tego wypominać). Kiedy mam opisać fabułę, to zazwyczaj odpowiadam, że to coś w stylu Martina, tylko zabierzcie epatowanie przemocą, brutalnością i seksizmem świata. Akcja dzieje się w czymś w rodzaju XVII w, magia występuje, ale raczej w pewnych przesądach i dziwnych wydarzeniach, w które większość ludzi nie wierzy.

niedziela, 29 kwietnia 2018

Mój problem

z Grzybobraniem jest taki, że tam po prostu nie ma dialogu. To znaczy czasami jacyś bohaterowie coś mówią, ale praktycznie nie ma tam rozmów. Wszyscy (słusznie) mają Piotrka za ścierwo i nie chcą się z nim zadawać, a jedyna osoba, której odpowiada jego towarzystwo, nie może mówić. To zupełnie nie było planowane, ale wyszedł mi gigantyczny trening opisów, w którym mam obszerne paragrafy o tym, co się dzieje, jak wszystko wygląda i co narrator o tym myśli, poprzedzielane sporadyczną, krótką wypowiedzią. To nie jest sposób w jaki zazwyczaj piszę i trochę mi brakuje rozmów, ale przynajmniej sobie poćwiczę opisywanie. To jednak był dobry pomysł, jeśli oczywiście uda mi się skończyć ten tekst.

Filk

Filk to taki gatunek muzyki, w którym fani fantastyki siadają w kółeczku na konwencie, grają na gitarze i śpiewają fansongi. Tak się to rozwinęło, że nawet swoje płyty wydają i w ogóle, chociaż w Polsce one generalnie są beznadziejnie dostępne, bo to taka bardzo niszowa rzecz. Natomiast przy okazji pisania o Lackey zapomniałam o najważniejszej rzeczy, bo są nią właśnie filki. Lackey należała do tego samego kręgu zawierającego m.in. CJ Cherryh czy Leslie Fish, a więc filk jest tam silny. Istnieje piosenka filkowa, w której Lackey zrobiła cover filka Fish, który był fansongiem do książki Cherryh, więc wiecie, rozumiecie.

sobota, 28 kwietnia 2018

Jestem geniuszem

No więc od jakiegoś czasu zastanawiałam się jak by tu zrobić świat przedstawiony Rudych ciekawszym i wpadłam na pomysł, że to będzie coś w stylu postapo, tylko takie bardziej średniowiecze, już o tym pisałam. Tylko nie do końca wiedziałam, jak konkretnie zrobić to postapo i w jaką stronę pójść. Chciałam wrzucić jakieś mordercze/ trujące roślinki, ale z drugiej strony pożerający ludzi las mam już w Grzybobraniu, więc bym się trochę powtarzała.
Natomiast zupełnie zapomniałam, że w notatkach miałam taką koncepcję o odwróceniu symboliki barw. Ofc w naszej kulturze z grubsza można powiedzieć, że biały to dobry, a czarny zły, natomiast na tumblrze natknęłam się na ciekawy post o odwróceniu tego, co tym bardziej mi pasowało, bo w tym uniwersum w Afryce są przekokszone kraje i jedno z tych imperiów jest tamtejszą wersją Francji, wszyscy chcą być jak oni i się wzorują na ich kulturze, a więc ciemna skóra się odbierana bardzo pozytywnie, jako znak cywilizacji i luksusu. Also, czarny kojarzy się też z czarną, żyzną glebą, a więc życiem i tak dalej, z kolei biały to śnieg, zimno i śmierć. Moje słoneczko Kirył był w swojej rodzinnej wspólnocie dość podejrzany, bo jednym z jego źródeł była Zima, plus to wszystko działo się na dalekiej północy, więc ludzie mieli do niego trochę uprzedzeń. No i teraz to ma dla mnie bardzo dużo sensu, że ogromne połacie lądu zostały spustoszone właśnie wieczną zimą i element postapo to właśnie walka z tym magicznym skażeniem, które zmienia mnóstwo ziemi w lodową pustynię. Also, to mi się łączy do kupy z tym, że początkowo rodzinna wspólnota Kiryła i Anastazji miała być kimś w rodzaju mongołów, generalnie bardzo związanych z hodowlą koni, ale potem przesunęłam ich bardziej na Syberię, bo potrzebowałam śniegu. No to teraz wszystko ma jeszcze większy sens, bo nie muszę ich przesuwać, tylko to śnieg do nich przyszedł, a oni nadal próbują utrzymać się jak za dawnych czasów.
Najbardziej lubię ten moment podczas wymyślania tekstów, kiedy wszystko nagle wskakuje na swoje miejsce i okazuje się, że jakiś problem ma absolutnie sensowne uzasadnienie w istniejącym kanonie.

piątek, 27 kwietnia 2018

Ratunku

Przyszedł mi do głowy pomysł na tekst o Czarnoksiężniczce i Nekromantce, niech mnie ktoś powstrzyma. Czemu pomysłów na tekst jest zawsze więcej niż sił i czasu na pisanie? Also, Czarnoksiężniczka jest czarna i była księżniczką, to próbka mojego poczucia humoru, jakby was to interesowało. (To inna czarna księżniczka niż ta z opka o Rudym, tamta czarna księżniczka nie była Czarnoksiężniczką tylko Bardem).

Your fav is problematic

W 2016 zapoznałam się z książkami Mercedes Lackey, a konkretniej z trylogią Ostatniego Maga Heroldów i było to dla mnie wydarzenie w pewien sposób przełomowe.

środa, 25 kwietnia 2018

Gierczanie

Tyle czasu spędziłam, mówiąc, że nie gram w gry, co nie jest do końca prawdą. Lubię gameplaye, bo czasem bardzo fajną fabułę mają rzeczy, w które normalnie w ogóle bym nie zagrała - Darkwood wymagałby ode mnie za dużych zdolności manualnych, natomiast Darkest Dungeon eliminuje to, że ja jestem zatwardziałym farmerem i nie lubię, jak gra zmusza mnie do podejmowania ryzyka i że moje ulubione jednostki mogą zginąć (serio, zrobiłabym ragequit prawdopodobnie za pierwszym razem, kiedy zginęłyby mi Grave Robber albo Plague Doctor). Natomiast jestem bardzo przywiązana do dwóch serii: Heroesów i Simsów. O tych drugich może kiedy indziej, natomiast co do pierwszych...

piątek, 20 kwietnia 2018

Jak krew z nosa

Generalnie to pisanie nie idzie mi bardzo. Od niedzieli napisałam trochę ponad 4k, co zdecydowanie nie jest tempem nanowym (podczas nano więcej pisałam w jeden dzień, wiec jest słabo). Nie wiem, nie jestem w stanie się na tym skupić, mimo że świat przedstawiony mi się podoba i mam bardzo dobrze rozpisany konspekt. Może w weekend uda mi się to trochę pociągnąć, bo aż żal, jak się patrzy na takie tempo.
Natomiast jak już wspomniałam, świat przedstawiony bardzo mi przypadł do gustu i zastanawiam się, czy coś jeszcze w nim nie napisać, jak już pozbędę się Piotrka jako narratora. Bo generalnie cała fabuła Grzybobrania opiera się na tym, że to właśnie on jest narratorem, w dodatku pierwszoosobowym, ale to taki typ człowieka, że utopiłabym go w łyżce z wodą, więc rozumiecie.
Alternatywną wersją jest to, że pogmeram trochę w Rudym. Ten świat przedstawiony to takie generic fantasy i nigdy mi się to nie podobało, ale ten tekst nie nadawał się ani na współczesność/ przyszłość, ani na XVIIw, a w żadnych innych dekoracjach nie piszę. No to teraz wpadło mi do głowy, że mogłabym zrobić z tego takie magiczne postapo, tzn to będzie to niby średniowiecze, ale po gigantycznej magicznej wojnie, która spustoszyła dwa kontynenty i zniszczyła kilka cywilizacji. Jestem absolutnie pewna, że ktoś już coś takiego przede mną pisał, ale sama nie trafiłam na taką książkę, więc trochę mi zajęło wpadnięcie na taki pomysł. (Gdyby ktoś miał coś do polecenia w tym guście, to chętnie przygarnę). W każdym razie mechanika magii bardzo mi się w to wpasowuje, poza tym wyjaśnia, czemu w quasi-Rosji panuje takie multi-culti (poza oczywistością w postaci położenia geograficznego, ale obawiałam się, że to może nie wystarczyć). Niestety plague doctor będzie facetem, bo inaczej mi to nie działa w fabule, ale przynajmniej jest Kozakiem (w sensie prawdziwym Kozakiem, nie że kozakiem, bo kozakami są Rude).

niedziela, 15 kwietnia 2018

Kryptoreklama

Zaczynam pisać Grzybobranie i mówię o tym tutaj, żebym jednak nie zmieniła zdania w ostatniej chwili. Niby miałam się zabrać za to latem, ale whatever, to nie powinno zająć więcej niż jakieś 10k słów, a jeśli dłużej nie będę nic robić w kwestii pisania, to zupełnie zapomnę, jak to się robi.
Przy tworzeniu konspektu korzystałam z porad na stronie Katie Weiland, które wszystkim polecam, bo są bardzo fajne i jest ich dużo, co oznacza dużo czasu spędzonego na ich czytaniu, a czytanie o pisaniu to prawie jak pisanie, więc jej strona oznacza dużo pisania.

sobota, 14 kwietnia 2018

Lista bbc, część 5.

Dzisiaj będzie o jednej książce, która zasłużyła na cały własny wpis, bo... no, sami zobaczycie.

środa, 11 kwietnia 2018

Grzybobranie cd

Dalej dłubię w tym tekście i mam już całkiem solidną koncepcję na początek, ale nie do końca wiem, co będzie działo się potem. Może jednak czas zabrać się za ten konspekt. W każdym razie długo się zastanawiałam, czy chce pisać w pierwszej czy trzeciej osobie - zazwyczaj piszę w trzeciej, poza tym chciałam mieć dwie narracje, ale potem doszłam do wniosku, że jak już piszę horror, to chyba lepiej wyjdzie pierwszoosobowa, z perspektywy Piotrka. Co prawda wtedy końcówka wyjdzie mocno halunkowa, noale trudno. Generalnie mam wrażenie że opracowałam zbyt szczegółowo świat przedstawiony i o połowie rzeczy Piotrek nawet nie będzie miał pojęcia. Na przykład mam ogarnięte top 10 Leśniczych, tymczasem w tekście właściwym pojawią się max trzy osoby, a i nie wiem, czy Renatę gdzieś tam w ogóle zmieszczę. Chociaż chciałabym, Renata/Zoja to mój główny ship w tym tekście i nawet nie jest toksyczny (w przeciwieństwie do shipów, które zazwyczaj piszę).
Jeszcze co do rankingów, to to była pozostałość z pierwotnej wersji tego projektu, kiedy wszystko miało być bardziej w stylu Claymore, i teraz nie wiem, czy bawienie się w rankingi rzeczywiście pasuje do tego uniwersum. No ale z drugiej strony może tylko ci najlepsi, zapuszczający się do głębokiego lasu dorabiają się numerka. Mam koncepcję, że noszą nieśmiertelniki ze swoim numerkiem i to jest kwestia hodoru.
Dalej, co do Filipa, to podczas swoich poprzednich przygód w lesie był ranny/ nałykał się jakichś żrących wyziewów i stracił głos. Mam wrażenie, że ostatnio go trochę damseluję, ale trochę zmieniła mi się koncepcją na tę postać. W ogóle to ciekawe, że od pierwotnego konceptu bohaterowi mogą zmienić się imię, wygląd, charakter i cel fabularny, a ja i tak wiem, że to jest ten sam bohater, którego wymyśliłam kiedyś dawno temu. Filip swego czasu był zupełnie kimś innym, ale wiem, że to ciągle ta sama postać, dziwne to.
Mam też więcej wieści na temat doktor Iwony: ona tak naprawdę nie żyje od cholera wie jak długiego czasu, została pochłonięta przez las i nikt nie wie, dlaczego wraca i pomaga ludziom w lesie. Nikt też nie widział jej twarzy, bo nosi zniszczoną maskę przeciwgazową. Taka współczesna plague doctor.

sobota, 7 kwietnia 2018

Pisanie bez planu

Mam głębokie postanowienie, żeby nie pisać niczego bez planu - począwszy od tamtego czasu, kiedy zaczęłam pisać bez planu, a potem skończyłam z chaotycznym i kompletnie nieredagowalnym bullshitem na 120k. No więc mam teraz bardzo dużą ochotę machnąć na wszystko ręką i zacząć pisać Grzybobranie bez planu, mimo że wiem, jak źle to się skończy.
Właśnie, Grzybobranie to w sumie fajny tytuł, a i tak myślę w ten sposób o tym tekście, więc czemu nie. To dobrze i szybko podsumowuje treść.
W każdym razie rozwinęłam trochę Leśniczych, a dokładniej - skoro Filip na numer 3 w rankingu, to wypadałoby wymyślić jeszcze przynajmniej numery 1 i 2, przedstawiam więc Zoję Iwanownę (nikt się nie spodziewał Ruskiej!) i Renatę. Zoja jest w sumie trochę w stylu Olgi z Anestezjologa, to znaczy lodowa bryła bez uczuć i empatii, a jedynie z celem do wykonania. Borem a prawdą jest ona jedyną stabilną psychicznie osobą w tym tekście, a las nie zdołał jej pochłonąć z grubsza dlatego, że ma taką silną wolę i nic jej nie rusza. Z kolei numer 2, Renata, jest równie szurnięta jak Filip, tylko w inny sposób, mianowicie biega po lesie ze strzelbą i celowo tropi różne paskudztwa, zamiast uciekać przed nimi w podskokach, jak to robi każdy inny Leśniczy. Bardzo lubi też ogień, a jako że las i tak się doskonale broni przed pożarem, nie ma oporów przed rzucaniem we wrogów koktajlami Mołotowa. No i mam jeszcze lekarkę Iwonę. Nikt nie wie kim jest i skąd się wzięła, ale chodzi po lesie bez broni, tylko z kijem do podpierania i leczy ludzi jakimś dziwnym syfem, który ma opakowania opisane cyrylicą.
(To akurat z życia wzięte, wczoraj znalazłam jakiś dziwny ruski lek w sali operacyjnej mojego prestiżowego szpitala o trzecim stopniu referencyjności. W dodatku w dwóch opakowaniach, najwyraźniej ten lek dobrze leczy).

Opko o grzybobraniu

Wiem, że wszyscy mają już zupełnie dosyć tego, że piszę o kolejnych pomysłach, zamiast skończyć stare, ale myślałam ostatnio o tym moim nowym tekście o grzybobraniu i wyłania mi się całkiem sensowna koncepcja.
Rzecz się dzieje w Polsce, większość świata wymiotła się nawzajem podczas trzeciej wojny światowej i jesteśmy gdzieś pomiędzy pogorzeliskiem, które kiedyś było Europą Zachodnią, a pogorzeliskiem, które kiedyś było Rosją. Prawdopodobnie gdzieś na południu Europy i na innych kontynentach przetrwali ludzie, ale nikt nie ma specjalnie do nich dostępu. Wszędzie rozpanoszył się dziki zmutowany las, pełen dzikich zmutowanych stworzeń i ludzie utrzymują tylko swoje osady, skutecznie odgrodzone od przyrody. Od zewnątrz bronią ich ludzie z lasu, tacy leśniczy. (Traf chciał, że to większości baby, bo co agresywniejsi faceci albo dali się zabić w wojnie, albo poszli na gołe klaty z lasem i już nie wrócili).
Owi leśniczy są poniekąd częścią lasu, bo wciągają różne grzybki, jagody i mięso zmutowanych stworzeń, co im nie szkodzi, chociaż normalnego człowieka by zabiło. Dzięki temu mogą się przemieszczać po lesie i nawet nocować w swoich leśnych chatkach poza zasięgiem osad. Przez "nie szkodzi" mam na myśli, że mogą je jeść, ale ma to różne efekty uboczne - do szybkich należy to, że po pierwszym kopie grzybki ścinają człowieka z nóg i serwują mu różne halunki. Jak to grzybki. Do długofalowych efektów należy to, że ci o słabej woli dają się pochłonąć przez las i pewnego dnia po prostu nie wracają - stają się jednością z lasem. Można to obejść, mianowicie jeśli się samemu zwariuje na swój sposób, las nie będzie mógł tego człowieka zwariować na swój. Taki trochę paragraf 22, noale.
No i główny motyw fabularny: jest Filip, miły, kochany i puchaty, ale ma zbyt niepokolei w głowie, żeby wykorzystać to, że jest kozakiem; Piotrek, który chciałby wziąć wszystko w swoje ręce, ale las bardzo silnie do niego przemawia i łatwo mógłby go pochłonąć; oraz Dagmara, która nie ćpie grzybów, tylko stoi w cieniu i wysyła innych ludzi do walki z lasem.

środa, 4 kwietnia 2018

Jestem przegrywem życiowym

Jak szumnie zapowiadałam, miałam w te święta ogarnąć wreszcie redakcję tych całych pięciu stron Bram Raju na konkurs. No więc w poniedziałek ktoś najprawdopodobniej próbował mnie otruć, bo taki szajs nie robi się od zwykłego zatrucia pokarmowego (ewentualnie dzięki studiom medycznym wiedziałam jakie paskudne choroby podejrzewać, m.in. ebolę). Generalnie mam za sobą dwa dni krwawej biegunki i w tej chwili udało mi się nie zwymiotować pierwszej herbaty od zachorowania, a więc rozważam zjedzenie kisielu. To trochę przykre, mam w domu całe stosy dobrego jedzenia (własny chleb i do tego pasty z suszonej makreli i orzechów, domowej roboty sernik i kurczaka w galarecie), a ja żywię się kisielem i torebkowanymi Liptonami. (Na co dzień mam bardzo wyrafinowany gust, jeśli chodzi o herbatę, więc picie torebkowanego Liptona to prawdziwy upadek obyczajów, ale nie jestem w stanie sobie zaparzyć czegoś innego, also, i tak przez większość czasu nie czułam smaku, więc dobre herbaty by się zmarnowały).
Long story short, nawet nie dotknęłam jakiejkolwiek redakcji. Wczorajszy dzień był trochę lepszy, bo udało mi się połknąć kilka tabletek przeciwbólowych, ale też nie robiłam nic konkretnego. Czytam właśnie Cień wiatru, a to nie byłby dobry pomysł, nie zamierzałam do cierpień fizycznych dokładać duchowych związanych z czytaniem tego gówna. Skończyło się na tym, że przyglądając tumblra mroznej natknęłam się na grę zatytułowaną Darkwood, która bardzo mnie zainteresowała: jest to niszowa gra polskiej produkcji, która polega na symulacji grzybobrania w typowym polskim lesie (prawdopodobnie Białowieży). Sama nie gram za bardzo (wyjąwszy Simsy i HoMM), ale mam dużą skłonność do oglądania licznych gameplay'ów, cały więc wczorajszy dzień spędziłam oglądając ten oto gameplay (nie wiem, czy jest jakiś szczególnie dobry, ale na niego pierwszego się natknęłam. Wiem na pewno, że części rzeczy ziomek nie odkrył, ale wszystko sobie doczytałam). Co prawda w moim stanie na samą myśl o jedzeniu grzybów skręcało mi w żołądku, ale przynajmniej nie wpadłam na głupi pomysł, żeby wczoraj wmuszać w siebie jakieś jedzenie.
Jak to często bywa z rzeczami, które mi się podobają, poczułam głęboką inspirację do tego tekstu inspirowanego Claymorem, do którego nie miałam niczego poza postaciami. Więc na chwilę obecną ów tekst jest inspirowany Claymorem i Darkwoodem. Akcja dzieje się w gęstym lesie, po którym pałęta się mnóstwo zmutowanego szujstwa, główny merysójek, Filip, pałęta się po lesie w prochowcu, kapeluszu i ze strzelbą, zjada podejrzane grzybki, po których ma ostre jazdy. Jego sidekick, Piotrek, też zjada grzybki, ale jest na niższym levlu, więc nie aż tyle, nie tak podejrzanych i nie ma aż takich jazd. Jego matka, Dagmara, nie je żadnych grzybków, nie ma jazd i nadzoruje wszystko z wioski. Nie mam jeszcze pomysłu na ruska do gry w Spot the Russian, ale na wszystko przyjdzie czas.
Jeszcze tak na marginesie i tym razem ze spoilerami do wyżej wspomnianych i innych tego typu produkcji - bardzo mi się nie podoba ta maniera, że koniec końców rozwiązaniem zagadki jest fakt, że to wszystko był nadzorowany odgórnie eksperyment. Już podczas czytania Claymore mnie to zirytowało i za każdym z licznych pojawień tego motywu podobał im się coraz mniej. W moim tekście nie będzie żadnego eksperymentu, ba, nie będzie żadnego "zewnętrza", po prostu taki jest świat i tyla. Idea eksperymentu była oryginalna może ze dwadzieścia lat temu, teraz wszystkie jej powtórzenia są co najwyżej wtórne, już szczególnie, kiedy wyszły Shingeki no kyojin i Niezgodna.

niedziela, 1 kwietnia 2018

Fanfiki

Przeglądałam ostatnio mój folder z fanfikami i to natchnęło mnie do kilku refleksji. Nie będzie przesadą, jeśli powiem, że na fanfikach uczyłam się pisać. Owszem, na samym początku "kariery" zaczęłam od tekstów autorskich (protoplasty obecnego projektu Ruskich elfów oraz innego tekstu, będącego syntezą Władcy Pierścieni i Harry'ego Pottera, który jednak był tak gówniany, że nie było czego ratować), ale jak tylko odkryłam istnienie fanfików, natychmiast się w nie zaangażowałam i na długie lata w ogóle nie myślałam o tekstach autorskich. Pójdę na gołe klaty z każdym, kto by twierdził, że fanfiki są złe - już nie chcę się powtarzać, że połowa naszego dorobku kulturowego to tak naprawdę fanfiki. Also, można się na nich bardzo dobrze uczyć stylu, bez konieczności uczenia się jednocześnie kreacji świata i postaci, a łatwiej sobie takie zadanie rozłożyć w czasie. Dwa, kto powiedział, że tekst musi zaraz coś "wnosić" i być w jakiś sposób rewolucyjny. Ludzie piszą, bo im się podoba i jeżeli akurat chcą się pobawić w pisanie fanfików, to jest to tak samo słuszne jak spinanie pośladów nad Prawdziwym Dziełem.
W każdym razie patrzyłam sobie na te fanfiki i było tam nawet kilka takich, które mi się spodobały: dwa teksty do anime Claymore, całkiem sporo tekstu do trylogii Ostatniego maga Heroldów Mercedes Lackey i równie dużo do Odblasków Eterny. No i jeszcze Małpa, ale o niej nie mówię, bo zabrała mi pięć lat życia i była to moja pierwsza porażka jeśli chodzi o pisanie długich tekstów (to znaczy skończyłam ją, owszem, ale mieć wbite w komputer prawie 130k słów, a mieć napisaną trzymająca się kupy powieść to dwie różne rzeczy i do tej drugiej wciąż jeszcze aspiruję). W ostatnim czasie - od usunięcia poprzedniego bloga, czyli jakieś 1-2 lata - w ogóle przestałam publikować moje fanfiki, te do Eterny widziały dwie osoby, te do Lackey jedna. Stwierdziłam, że to po prostu nie ma sensu, bo żeby je nawet opublikować na blogasku musiałabym je zredagować i przygotować, upewnić się, że mają sens, a na to nie miałam siły. Wystarczyło mi, że napisałam coś i się z tego cieszyłam - nie musiało być idealnie, bo tylko ja to czytałam i tylko ja to oceniałam. Muszę przyznać, że dzięki takiemu podejściu bardzo mi ulżyło i rzeczywiście pisanie zaczęło mi sprawiać więcej przyjemności. Ale dlatego przestałam już publikować teksty w internecie - fanfiki są tylko prostą rozrywką i źle bym się czuła dając ludziom do czytania zupełnie niezredagowany tekst (a redagować ich nie mam zamiaru), natomiast nad tekstami autorskimi za ciężko pracuję i chciałabym je w końcu wysłać do jakichś wydawnictw albo na konkursy. Dlatego zostaje mi tylko dzielenie się fragmentami i pisanie o pisaniu.

Lista bbc, część 4.

W dzisiejszym odcinku narzekanie na książki powszechnie uważane za dobre.