niedziela, 18 listopada 2018

Done

Wczoraj skończyłam NaNo, znaczy się napisałam 50k. Co nie znaczy, że teraz będę leżeć do góry brzuchem, bo mam nowy cel, to znaczy napisanie do końca roku kolejnego 50k i tym samym skończenie tego tomu Rudego. Trzymajcie kciuki, jeszcze nigdy nie napisałam za jednym zamachem takiej ilości tekstu. Było trochę mindfucku, kiedy Kiria mi się pięknie zdekompensował, a z kolei Tale zaczyna trochę nabierać empatii.

poniedziałek, 12 listopada 2018

Życiowy rekord

Wczoraj byłam chora (to znaczy nadal jestem) i siedziałam cały dzień w domu, więc jakimś cudem tak się złożyło, że napisałam 7,7k słów. To o jakieś 1,5k więcej niż mój zeszłoroczny życiowy rekord, a wiecie... w sumie nawet aż tak tego nie cisnęłam, mam spory zapas i nie musiałam się spieszyć. No i to nie jest 7,7k bełkotu, ale zupełnie zdatnego tekstu, oczywiście jak na standardy NaNowe. Chyba sekret tkwi w tym, że zaczęłam narrację Kiryła - tak, pierwsza osoba w czasie przeszłym - i a/ ta pierwsza osoba to był naprawdę dobry pomysł, b/ wiedziałam, że akurat tego jednego bohatera będę uwielbiała dręczyć, ale nie spodziewałam się, że aż tak, poza tym największe katastrofy życiowe nawet jeszcze się mu nie przydarzyły.
Idk, mam wrażenie, że dla ludzi niepiszących to trochę dziwne, czemu pisarze tak lubią niszczyć życie swoich ulubionych bohaterów, ale to tak z miłości, żeby im się charakter odpowiednio rozwinął (jak papier toaletowy: powoli i nieubłaganie). Był kiedyś taki wspaniały komiks i teraz żałuję, że go sobie nie zapisałam, bo nie mogę go znaleźć - ale to było chyba o pisaniu fanfików (jeden pies) i szło mniej więcej tak: autor ma swoich kochanych, wychuchanych bohaterów i wszystko jest miłe, aż WYCIĄGA MŁOTEK I ROZWALA WSZYSTKO W DRZAZGI, żeby potem z trudem i oddaniem składać z powrotem połamane kawałki tak jak były wcześniej, aż znowu wszystko idzie do miłego I WTEDY ZNOWU WYCIĄGA MŁOTEK I ROZWALA WSZYSTKO W DRZAZGI.
Tak, to nasza praca. Czuję się bardzo emocjonalnie związana z tym przeczytanym dawno temu komiksem.

sobota, 10 listopada 2018

Bohater niewspółpracujący

Więc tak, Tale jest oficjalnie najbardziej niewspółpracującym bohaterem ever, a dodam, że zdarzało mi się pisać z POV Lionela Savignaca, więc wiecie. W każdym razie uznała, że będzie ze mną rozmawiać tylko w pierwszej osobie czasu teraźniejszego... co nie byłoby jeszcze taką katastrofą, w końcu to łatwy sposób wyeksponowania POV-u głównej bohaterki od POV-u Nastii, którym pisałam pierwszą 1/4 powieści. Tylko że Tale nie jest główną bohaterką całej serii, a jak już zaczęłam ją w ten sposób pisać, będę musiała to kontynuować przez kolejne 4 tomy. (Zresztą nie sądzę, żeby w ogóle pozwoliła mi zmienić sposób narracji w późniejszych częściach, szczególnie kiedy się już przyzwyczaję).
Plan jest taki, że Kiryła też będę pisała w pierwszej osobie - czasu przeszłego, but still. Tzn czas przeszły-teraźniejszy akurat mocno nawiązuje do sposobu postrzegania przez nich świata, ale że pierwsza osoba... no cóż, to jest właściwie ich historia. W międzyczasie będą się pojawiały inne POV-y drugoplanowe poza Nastią, ale oni będą konsekwentnie w trzeciej osobie (chociaż jeden gość mnie korci, żeby spróbować też czas teraźniejszy, ale to w trzecim tomie). Dlatego mam wrażenie, że mam już pobieżny schemat działania, o ile oczywiście Kiria nie stwierdzi, że Tale weszła mu na ambicję (spoiler: wyjątkowo się nienawidzą) i nie uzna, że on z kolei chce czas przyszły niedokonany w stronie biernej czy coś takiego.
Aaanyway, Tale ze mną dodatkowo nie współpracuje, bo uznała, że jej debiut jako narratorki ma mieć formę strony z pornosa. Jakbyście się zastanawiali, w jaki sposób bohater może jeszcze bardziej niewspółpracować.

wtorek, 6 listopada 2018

Raport z listopada

(Uwaha, ta notka nie liczy się do mojej normy, po prostu powinnam teraz pisać historię choroby, więc uznałam, że notka na bloga to jest to).
- Więc od czasu, kiedy ostatnio się odzywałam, zostałam ciotką. Już za jakieś dziesięć lat, kiedy moja bratanica będzie umiała czytać i komunikować logicznie swoje potrzeby, będę mogła być tą szurniętą krewną, która daje jej do czytania dziwne rzeczy. Tak, nigdy nie miałam dobrych wyników na pediatrii.
- Jestem debilem i spadłam z konia podczas zsiadania. To znaczy nie tyle spadłam, ile przesadziłam trochę z treningiem i nogi się pode mną złożyły i cały ciężar poszedł w ręce, więc chyba sobie nadwyrężyłam lewy brak, nie polecam. Potrzebuję niższego konia, ale ostatni raz, jak siedziałam na niższym koniu, zaryłam łokciem w ziemię bo debil się spłoszył i potem leczyłam rękę przez kilka tygodni.
- Moje opko na Pomieścia zostało odrzucone, bo jest za mało oryginalne. Wiecie, nie to, że mam teraz urażoną dumę czy coś, ale dostaję bardziej konstruktywne komcie na blogasku niż odpowiedź państwa redaktorstwa. Miło, że w ogóle komentują nadesłane prace, bo wcale nie muszą, ale poziom komentarza jest trochę smutny.
- NaNo ma się dobrze, chociaż piszę zdecydowanie wolniej niż w zeszłym roku, dopiero przeszłam dzisiaj 17k. No ale nie spieszymy się, mamy czas, i tak nie planowałam 100k podczas tego listopada.