sobota, 5 maja 2018

Jak to możliwe

Przyszło mi do głowy, że może Cherryh napisała Fortecę stosunkowo wcześnie i jeszcze nie ogarnęła pisania postaci kobiecych, ale nie, to książka z 1995, psiamać. Wcześniej zdążyła napisać większość Wojen Kompanii (Signy Mallory, Elene Quen, Satyna), Region Węża (Raen), pierwszy tom Przybysza (Jago, Ilisidi), cykl o Morgaine (Morgaine!), dlatego nie wiem, co jej się nagle stało, ale mi się to nie podoba.
Ok, fakt, wszystkie wymienione pozycje to albo space opera, albo sf, albo sf maskowane jako fantasy i na przykład obecność Morgaine jest wyjaśniana właśnie elementem sf, natomiast Forteca to typowe fantasy. Dlatego nie wiem, czy Cherryh dała sobie wmówić ten gigantyczny bullshit propagowany przez pisarzy klasycznego fantasy, że w średniowieczu kobiety nie istniały (poza łóżkiem i kuchnią ofc)? Z drugiej strony wiecie, nie chce się znowu powoływać na Martina jako pozytywny przykład, ale napisał Grę o tron w 1996. (Chociaż ile on już lat to pisze, mógł się zreflektować w międzyczasie).
Czytam teraz Hrabiego Monte Christo i jak na razie występuje w nim... narzeczona głównego bohatera. Która jest w sumie typową narzeczoną głównego bohatera. Tak, to jedyna postać kobieca na przeczytane przeze mnie jak na razie 250 stron i od dobrej połowy wszyscy o niej zapomnieli. A dajcie spokój z tymi zawszonymi klasykami, mam tego dość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz