sobota, 15 grudnia 2018

Update

Ale zupełnie nie tego, czego chcieliście. Z radością donoszę, że po raz drugi przeszłam Inkwizycję, tym razem łucznikiem i jak na razie to chyba klasa, którą najskuteczniej mi się gra. Muszę jeszcze trochę pograć Kiryłem, bo tak właściwie to nie umiałam w to grać, kiedy przechodziłam pierwszy raz, a myślę, że mag ma jeszcze coś do pokazania, ale wszystko w swoim czasie. W każdym razie tak: potwierdzam moje przypuszczenia, że finałowa walka jest absolutnie banalna, chyba ani razu nie zeszłam poniżej połowy mikstur leczniczych, a końcówkę robiłam na koszmarnym, więc Coryphallus chyba się nie postawił. (Jeżu, wybaczcie). Wiecie, kto jest prawdziwym bossem na tej mapie? Ten ostatni zasrany smok z Empirse du Lion. Jezu.

niedziela, 2 grudnia 2018

NaNoWriMo 2018

Wszędzie wokół ludzie piszą relacje, to ja też napiszę, co mi szkodzi. Pewnie będę się powtarzać, ale whatever.

1. Napisałam 50k do 17 listopada, co było bardzo fajne (później niż w zeszłym roku, ale się nie spieszyłam, poza tym jest to o wiele wyższej jakości 50k niż wtedy), natomiast zła wiadomość jest taka, że mój wielki plan na 100k pierwszego tomu peżetki poszedł się gonić, bo od dwóch tygodni wszystko zupełnie zdechło i napisałam w sumie jakieś 8k i to z ogromnym trudem i jakości końcówki Anestezjologa, czyli marnej.
2. Nie wiem czemu nie uwierzyłam sobie za pierwszym razem, ani w sumie za drugim i za trzecim, ale to, na czym łapię największe faile, to druga połowa drugiego aktu. Do midpointu zazwyczaj wszystko mam całkiem dobrze przemyślane, idzie mi sprawnie... a potem wszystko zdycha i nie wiem, co pisać. Tak bardzo skupiam się, żeby mieć ten centerpiece wymuskany i wychuchany, że potem zostaje mi tylko "potem coś zrobią, gdzieś dojdą i będzie jakaś polityka". Tzn wiem oczywiście, co się ma dziać w tych kolejnych 40k i mogłabym wstawiać gwiazdki i pomijać te fragmenty, na których się blokuję. Tylko druga połowa tekstu jest cała jednym takim fragmentem. Skończyłoby się na tym, że napisałabym streszczenie końcówki tomu, co zresztą zrobiłam już w przypadku Anestezjologa i nie tknę redakcji tego kijem od szczotki przez najbliższe dziesięć lat.
3. Z dobrych rzeczy muszę przyznać, że gnębienie Kiryła jest jeszcze lepsze, niż się spodziewałam, dzięki temu udało mi się pobić mój życiowy rekord słów napisanych jednego dnia, kiedy to 11 listopada wklepałam 7,7k. Poza tym charakter Tale dość dobrze mi się wykrystalizował - może jest odrobinę inny, niż się spodziewałam, ale bardziej mi się podoba i ma sens. Poza tym oddałam swoje serce pisaniu w pierwszej osobie i zdecydowanie planuję więcej eksperymentów z narracją (tzn pierwsza osoba nie jest specjalnie eksperymentem, wszyscy i ich matka tak kiedyś pisali, ale odkryłam, że to może być dobre).
4. Poza tym jak zawsze nie byłoby mnie tu gdyby nie NaNowy Gdańsk team, bez którego napisanie tego tekstu byłoby o wiele trudniejsze, nie miałabym brokatu i creepy jednorożców, Kiryła nie goniłyby wilki i nie miałabym piosenki o Henryku Kwiatku.