środa, 25 kwietnia 2018

Gierczanie

Tyle czasu spędziłam, mówiąc, że nie gram w gry, co nie jest do końca prawdą. Lubię gameplaye, bo czasem bardzo fajną fabułę mają rzeczy, w które normalnie w ogóle bym nie zagrała - Darkwood wymagałby ode mnie za dużych zdolności manualnych, natomiast Darkest Dungeon eliminuje to, że ja jestem zatwardziałym farmerem i nie lubię, jak gra zmusza mnie do podejmowania ryzyka i że moje ulubione jednostki mogą zginąć (serio, zrobiłabym ragequit prawdopodobnie za pierwszym razem, kiedy zginęłyby mi Grave Robber albo Plague Doctor). Natomiast jestem bardzo przywiązana do dwóch serii: Heroesów i Simsów. O tych drugich może kiedy indziej, natomiast co do pierwszych...
Wedle wszelkich definicji nie jestem Prawdziwym Fanem, ponieważ nigdy tak naprawdę nie grałam w 3. W czasie, kiedy "się grało" w 3, ja byłam na etapie Twierdzy, Anno 1503 i Age of empires (żadna nie przeszła próby czasu), a kiedy już dostałam ją w swoje łapy, to była wersja ze wszystkimi dodatkami, było tam miliard zamków i bardzo szybko się zniechęciłam. Pamiętam przez moment grę Bastionem, ale albo ja byłam w tę grę beznadziejna, albo te jednostki były wyjątkowo słabe.
W każdym razie trochę więcej czasu spędziłam nad znienawidzona przez wszystkich 4. O ile pamiętam, zrobiłam wszystkie kampanie Natury i próbowałam pierwszą Chaosu, ale mnie poważnie obili, więc zrezygnowałam. Mało wtedy zwracałam uwagę na fabułę gier, bo zresztą ona nie była jakaś bardzo porywająca. Oczywiście fakt, była i to całkiem rozbudowana, ale z jakiegoś powodu moja ulubiona frakcja dostała jakiś gówniany romans, oczywiście z babą czekającą na swojego Flisaka na białym hors, pardą, zebrze i kojarzę jakiś taki motyw, że ona się na koniec z jakiejś wieży rzuciła, czy inny bullshit. W każdym razie grałam sobie w tę grę, uparcie rekrutując jednorożce zamiast gryfów, mimo że kosmicznie lamiły, ale za to miały tęczowe grzywy. Priorytety, biczyz. Bardzo lubiłam też zmory, ale, jak wspomniałam, kampania Chaosu trochę skopała mi tyłek. Jednak generalnie to nie jestem z tych, które by na 4 narzekały - akurat ten system, w którym bohater jest jednostką bardzo mi przypadł do gustu i jedną z kampanii przeszłam w ogóle nie rekrutując sobie armii, tylko grając moją ulubioną merysójką-łuczniczką.
No ale tak naprawdę zaangażowałam się w Heroesy dopiero z nadejściem 5. Przeszłam ją dwa razy i chodzi za mną zabranie się za to po raz trzeci. Właściwie od tego czasu tę grę zaczęłam rzeczywiście postrzegać fabularnie, bo wszystko tworzyło jakąś zwartą historię - może nie była ona jakaś porywająca (poza Realegiem, który jest moim słoneczkiem), ale przynajmniej wiedziałam co robię i do czego to wszystko prowadzi. Właściwie nie mam części, której bym nie lubiła, poza ofc Akademią, ale nawet w tej kampanii gra się bardzo dużo innymi nacjami. Nauczyłam się grać Nekropolią, która była dość słabo zbalansowana i zaliczała straszne overkille, ale akurat overkille to najlepsza część tej gry. Chociaż oczywiście moje ulubione nacje to Sylvan i Loch, co de facto utrzymuję do dzisiaj.
Natomiast 6 to zdecydowanie moja ulubiona część. Począwszy od 4 to był pochód coraz wyższych oczekiwań, które były bardzo skutecznie zaspokajane. Tutaj najsłabszym elementem byli dla mnie orkowie, chociaż niby jednostki powinny mi się podobać (bo centaury), ale jakoś wyjątkowo odrzuciło mnie od tego zamku, chyba przez mentalność. Nie było Sylvanu, ale bardzo dobrze rekompensowało mi to Sanktuarium. Loch na szczęście pojawił się w dodatku i kampania bardzo przetrzepała mi skórę, ale i tak uwielbiam tę frakcję. Nekropolis ukazało się w całej glorii overkilla i choćby z tego powodu lubię tę kampanię. Chyba moim ulubionym elementem mechaniki tej gry było wskrzeszanie padłych jednostek, bo bardzo nie lubię, jak mi cokolwiek ginie i ten element to było właśnie to, czego potrzebowałam. Najlepsza rzecz w tej grze.
To znaczy nie najlepsza. Fakt, 5 miała już jakąś fabułę, ale to przy 6 dopiero się zorientowałam jak bardzo uwielbiam ten element gry. Generalnie jest tak: moja ulubiona technika walki to ta prezentowana przez Sylvan, czyli wystrzelanie przeciwnika zanim zdąży się ruszyć. Inferno to właściwie dokładne przeciwieństwo tego, czym lubię grać, bo jest mnóstwo słabych jednostek i zaklęcia leczące do dupy. Borem a prawdą to powinna być moja najbardziej znienawidzona kampania, już szczególnie że połowa przypadków, kiedy mnie zabili, miała miejsce na tej pierwszej misji (druga połowa to kampania Lochu). Ale tam jest Kirył. Jeżu, uwielbiam Kiryła. To w sumie doskonały przykład charakterologiczny bohatera, który automatycznie awansuje do roli mojego kochanego, puchatego słoneczka. (Ta gra w ogóle te rzeczy robi dobrze, bo z kolei Irina jest idealnym przykładem tego, co z kolei bardzo lubię w postaciach kobiecych). Kiedyś wydawało mi się, że bardzo lubię Raelaga... no i nadal go lubię, ale wtedy kampania Lochu kazała mi przemyśleć priorytety i wiecie co? Kirył >>>>> Raelag. W końcówce ostatniej misji Lochu byłam już bliska ragequita, bo no naprawdę? Takich rzeczy nie każe się mi zrobić. Ale dobrze, że tego nie zrobiłam, bo moje kochane słoneczko okazało się cwane i inteligentne, a więc wyjątkowo zdolne do sprytnego ustawienia się. No, nadal lubię Raelaga, ale nie zapomnę mu tego.
No i potem dostałam 7, która ok, jest bardzo ładne zrobiona... i właściwie tyle mogę o niej powiedzieć dobrego. Za sobą mam 6, która właśnie przeciągnęła mnie przez pięć stadiów żałoby, aż tu dostaję jakieś randomowe historie, które kupy się nie trzymają. Właściwie dwie nacje, na które najbardziej liczyłam, czyli ofc Sylvan i Loch, zawiodły mnie kompletnie. W pierwszej mam idiotę i pieniaczkę, brak jednorożców i strzelców zadających tak marne obrażenia, że płakać się chce (gdzie te czasy, kiedy myśliwych musiałam dzielić na dwa bo pełen stack to był w większości przypadków overkill), w drugiej mam dwoje psychopatów i wyjątkowo nieciekawe jednostki. Tak się cieszyłam na te dwie frakcje, a w porównaniu z 5 i 6 okazały się zupełnie rozczarowujące, a ich linie fabularne denne. Poza tym zdrowa logika podpowiada, że gdyby wygrało Inferno (na co nie było szans, nikt poza mną nie lubi Inferno) na 99% pojawiłby się Kirył. Ta gra i decyzja odbiorców pozbawiła mnie kolejnej odsłony mojego słoneczka. Chociaż whatever, pewnie i tak byłby beznadziejnie zrobiony, a nie chce psuć sobie dobrego wrażenia.
Ze starych znajomych pojawia się Anastazja i jej chłopak/mąż czy kim on tam był. Ok, ten wątek całkiem mi się podobał (głównie dlatego, że miał chociaż jakieś zakotwiczenie w przeszłości), plus lubię Nekropolię, chociaż nie była tak absurdalnie zbalansowana jak do tej pory. Moją ulubioną jednostką w tej grze są ponurzy żniwiarze i bardzo boleję, że to już nie te czasy, kiedy mogłam sobie budować armię z kilkuset stworzeń legendarnych. Tbh ani przez chwilę nie rozważałam smoków, żniwiarze są po prostu zbyt cudowni. W ogóle bardzo mi się podobają jednostki Nekropolii - kochane pajączki i wampiry. Szkoda tylko, że zrezygnowali ze strzelców na pierwszym poziomie, bo to było fajne.
Akademia to frakcja, która spodziewałam się, że będzie do dupy... i była do dupy. Może poza kabirami, które rzeczywiście lubię. No ale frakcja może być do dupy, natomiast wiecie, lesbijski międzygatunkowy romans. To zdecydowanie bardzo skuteczny sposób, żeby przeciągnąć mnie na swoją stronę. Tak samo ma się z Twierdzą. Naprawdę nie lubię tej frakcji w 6, natomiast w 7 mamy główną bohaterkę, która stwierdza, że może pakowanie się na wrogów z dzikim wrzaskiem nie jest najlepszą strategią i generalnie zdarza jej się planować działania tak, żeby ktoś przeżył. W takich warunkach naprawdę polubiłam tę frakcję, szczególnie centaury i gnolle.
No i jeszcze Przystań. Ja generalnie bardzo lubię grać Przystanią, bo wiem, czego się spodziewać (dwie strzelające jednostki, plus gryfy i kawalerzyści do szybkich ataków, bardzo to lubię). Zmiana gryfów na wilki była ciekawa i całkiem mi się podobała. Natomiast bardzo wyhamowało mój impet to, że dostaliśmy do gry kompletnego Ockdella i idiotę, z miernym wątkiem romansowym na dodatek. Ktoś musiał długo myśleć jakie najbardziej trywialne i nudne wyjście da się wymyślić. Ofc w 6 Anton też nie był jakiś oryginalny, bo zawsze przedstawiałam go sobie jako takiego inkwizytora, mroczną stronę jasnej strony (tak samo jak bohaterowie Inferna i Nekropolis zostali z kolei pokazani w bardzo pozytywnym świetle). Fakt, nie jest to przełomowe, ale chociaż jakieś odwrócenie konwencji. 7 cofnęła się w rozwoju i zaserwowała najnudniejszego i najgłupszego protagonistę do kampanii instruktażowej, jakiego się dało.
Podsumowując? 7 Zaskoczyła mnie pozytywnie w tych elementach, których się nie spodziewałam, ale mimo wszystko fabuła jest zbyt słaba i fragmentaryczna, żebym nawet z powodu kilku fajnych elementów zaczęła fangirlić Twierdzę czy Akademię (na to drugie szczególnie nie ma opcji, mimo wszystko to nadal Akademia). Nekropolia jako jedyna trafiła w moje oczekiwania, chociaż w grze nie wymiata tak jak dawniej. Przytań mnie zawiodła. Natomiast te dwa elementy, na które tak bardzo czekałam, czyli Sylvan i Loch zupełnie zrujnowały moje nadzieję zarówno jeśli chodzi o gameplay, jak i fabułę. Być może miałam za duże oczekiwania, ale jeżu, to moje ulubione frakcje i naprawdę liczyłam na coś. Choćby na to, że nie będą tak beznadziejne jak były. Also, bardzo widać, że twórcy mieli tu zostawione dwa wolne miejsca i te frakcje zostały dodane potem - trochę jak bezpłatny dodatek, ale to tym bardziej osłabia strukturę i tak już marnej fabuły w tej części.
Moja przygoda z Heroesami była stopniowym wzrostem oczekiwań, które przez długi czas ani razu nie zostały zawiedzione i każda kolejna odsłona była lepsza od poprzedniej, co dało mi nierealną pewność, że rzeczywiście mogę oczekiwać ciągłej dostawy coraz lepszych gier. A potem przyszła 7. Wiecie, według mnie to nie jest zła gra. Po prostu oczekiwałam czegoś innego i poszła w zupełnie inną stronę, niż miałam nadzieję, rozczarowując w kwestiach, na które najbardziej miałam nadzieję. Przez długi czas naśmiewałam się z zagorzałych fanów 3, gotowych deptać wszystko inne, co nie jest 3, ale po tym doświadczeniu podobnie czuję się w przypadku 6. Bo 6 są moimi Heroesami i mam wrażenie, że wszystko co przyjdzie potem, będzie mnie tylko rozczarowywać. A szkoda, bo naprawdę kilka rzeczy miało potencjał i chciałabym, żeby jednak ktoś pociągnął tę serię i może poprawił to i owo w 8.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz