wtorek, 27 marca 2018

Ruskie elfy - świat

Ciąg dalszy pisania o swoich tekstach, tym razem rozpisuję świat przedstawiony projektu o ruskich elfach, bo bardzo długo nad nim myślałam. Prawie piętnaście lat, żeby być precyzyjnym.

Byłam wtedy bardzo zainspirowana Tolkienem, dlatego pomysł na ten tekst dzieli się na tekst główny i Legendarium. Teraz przede wszystkim rozwijałam tekst główny, a przeszłość chyba celowo zostawię raczej mętną i niedopowiedzianą.
W każdym razie z pierwotnych zamierzeń ostała się ogólna koncepcja i mapa świata. Otóż w tym uniwersum nie ma ludzi, czy raczej "ludźmi" są nazywane różne rasy hominidalne: elfy, smoki, krasnoludy i psiowcy. Elfy i smoki nienawidzą się wzajemnie, dzieli ich krwawa waśń trwająca od dwóch tysięcy lat i generalnie to tacy ostateczni wrogowie. Na północy znajduje się elfie Wielkie Księstwo Aleksji, rządzone przez wielkiego księcia lub wielką księżną z rodu Aleksiewów, poza tym jest kilka mniejszych księstewek elfów (Krugłowów, Safronowów i wyspy margrafa Obmoczajewa, który niby jest podwładnym Aleksiewów, ale ma dużą autonomię). Na południu z kolei kilka królestw mają smoki, ich rodziny królewskie są dość mocno skoligacone i właściwie jeden z krajów dyktuje warunki innym. Są jeszcze wyspy, coś w rodzaju Anglii, też germańce, ale mniej mieszający się w politykę na kontynencie, a raczej małe cwane imperialisty, które udają szlachetnych, bezstronnych sędziów we wszystkich konfliktach i głoszą idee pokoju, cichcem podbijając kraje na innym kontynencie. Jeszcze dalej na południe są jakieś Francje, Hiszpanie i inne takie, nieistotne w tej historii. Krasnoludy mają swój mały kraik nad morzem i zajmują się handlem/ przemytem, ale tak jak smoki i elfy nie przenikają nawzajem do swoich krajów i zamykają na siebie nawzajem granice, tak krasnoludy żyją wszędzie i robią na wojnie gruby hajs. Wzoruję ich trochę na krajach skandynawskich. No i są jeszcze Finowie (na terenie Aleksji, konkretnie w margrafstwie Michajłowów), który teoretycznie nie są krasnoludami, ale mało komu chce się zwrócić na to uwagę. Psiowcy to taki plebs i wieśniacy, nikt nie traktuje ich poważnie, a oni żyją sobie spokojnie, uprawiają pola i dzięki nim wspaniałe wojska w ogóle mają co jeść.
Moja koncepcja na te rasy jest taka, że kiedyś dawno temu oni mieli swoje niezwykłe umiejętności, ale z biegiem tysiącleci stopniowo je tracili. Elfy były nieśmiertelne, teraz są co najwyżej długowieczne, humanoidalne smoki kiedyś mogły się zamieniać w prawdziwe smoki, teraz potrafią to tylko nieliczni członkowie rodziny królewskiej, krasnoludy potrafiły wytwarzać magiczne przedmioty, teraz są dobrymi artystami, psiowcy... no, z nimi historia jest bardziej skomplikowana, ale według oficjalnej wersji to były wilkołaki, które dały się udomowić, stąd ich nazwali od psów.

Znowu pojadę Tolkienem, ale ważną sprawą jest też odmiana nazw. Kiedy piszę z perspektywy elfów, używam formy "elfowie", a dalej już "smoki", "krasnoludy" i tak dalej. Oczywiście kiedy piszę z perspektywy smoków, sytuacja jest dokładnie odwrotna. Na krasnoludy nikt nie mówi "krasnoludowie", a oni nie chcą robić awantury, żeby nikt nie zwrócił uwagi, ile kasy ciągną z tej wojny, ale stopniowo zaczną się pojawiać ruchy emancypacyjne.
Generalnie we wszystkich krajach, ale szczególnie u elfów, jest silny podział na klasy. W Aleksji do szlachty należą oczywiście tylko elfy, ale jest też sporo takich, które razem z krasnoludami tworzą warstwę średnią i przed wspaniałą arystokrację są traktowani jako taki sam plebs, jak typowi wieśniacy. Nikolaj Aleksiejewicz Tietiuchin (syn handlarza tkaninami) był pierwszym plebsem, który został generałem, a potem marszałkiem, ale to głównie dlatego, że był najbardziej epickim strategiem ever, a oni mieli wojnę do wygrania, ale i tak większość się narzekała i krzywiła, że jak to, przecież to plebs. Propozycje, żeby został pierwszym marszałkiem na miejsce starzejącego się brata wielkiej księżnej regularnie wysyłają w eter dzikie gównoburze. Jeden z rodów szlacheckich, Wierbowowie, który mają tyle hajsu, że mogliby palić nim w piecach w swoich licznych posiadłościach, wszyscy wyzywają od parszywych dorobkiewiczów, bo szlachectwo dostali marne trzysta lat temu. Margraf Obmoczajew i mieszkańcy wysp mają ciemniejsza skórę niż reszta, poza tym rzadko pokazują się na dworze i nie chce im się zazwyczaj bawić w dworskie maniery, dlatego przylgnęła do nich opinia wieśniaków, tolerowanych tylko dlatego, że mają flotę. Generalnie po kraju hulają ksenofobia, klasizm i arogancja, a tradycjonalizm jest tak samo modny, jak tysiąc lat wcześniej.
Jedna rzecz, która tam nie istnieje, to seksizm - majątek i tytuły dziedziczy najstarsze dziecko niezależnie od płci, śluby są zazwyczaj między dziedzicem/ dziedziczką a kimś młodszym i kolejnym w kolejce, przy czym ta osoba zostaje podciągnięta do rangi małżonka. Obecnie krajem rządzi wielka księżna Irina Dmitriewna Aleksiewa i ma trzech synów: Fiodora, Dymitra i Aleksego.
W kwestii imion, jako że mamy do czynienia z banda tradycjonalistów, imiona też są tradycyjne. Tak właściwie, to istnieje tylko siedem imion męskich i siedem żeńskich, które elfy nadają swoim dzieciom, wszystkie pochodzące od wielkich i sławnych przodków. Największym i najsławniejszym był car Aleksy Wielki, dlatego połowa arystokratów nazywa się Aleksy albo Aleksja. Najmłodszy syn wielkiej księżnej to Aleksy Aleksiejewicz Aleksiew, bo jak już szaleć, to szaleć. Aleksy Wielki to jedna z postaci Legendarium i teoretycznie od niego pochodzi wielkoksiążęcy ród Aleksiewów. Teoretycznie, bo tak naprawdę pochodzą od jego przybranego brata, wielkiego księcia Dymitra, natomiast Aleksy i jego ród zdążyli się w idiotyczny sposób wybić w ciągu pięciu pokoleń i nawet ślad po nich nie został (tak, jestem głęboko duchowo zainspirowana Noldorami).
Jeszcze jedno słowo na temat religii. Teoretycznie i elfy, i smoki wierzą w Stwórcę, co dziwne jest to nawet ten sam Stwórca i z grubsza ta sama wiara. Nie ma natomiast świątyń i duchownych stricte poświęconych Stwórcy (tzn są, ale to margines), natomiast większość osób wyznaje kult któregoś świętego: elfy świętego Borysa, patrona marynarzy, smoki świętego Benedykta, patrona żołnierzy. Jak wiadomo łatwiej przebaczyć, że wróg w coś nie wierzy, niż że wierzy w herezję, dlatego to jeszcze bardziej zaostrza konflikt. Michajłowowie i Finowie mają swoją własną patronkę, świętą Janę, tradycyjnie kojarzoną z górami i osobami niepoczytalnymi. Wszyscy ci święci to również były postacie historyczne, ale z okresu jeszcze poprzedzającego wydarzenia Legendarium, czyli Aleksego Wielkiego i jego potomstwo, dlatego w ogóle nikt nie zna żadnych faktów.

W następnym odcinku: bohaterowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz