poniedziałek, 26 marca 2018

Lista bbc część 3.

W tej odsłonie obgadywania bbc za plecami: książki które lubię i książki, które wydawało mi się, że lubię.

G Orwell: Rok 1984, Folwark zwierzęcy
Wiem, że jestem nudna, ale czemu obie te książki? Folwark pamiętam słabiej, bo był moją lekturą szkolną, a potem już do niego nie wracałam, ale zdecydowanie nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak 1984 i nie widzę powodu, dlaczego oba mają być na tej liście, skoro pokrywają dość podobne zagadnienia.
Abstrahując już od tego, uważam 1984 rzeczywiście za jedną z pozycji must-read, nawet już pomijając kultowe określenia (kto nie spotkał się ze sformułowaniem Wielki Brat?), jest to książka bardzo dobrze przestawiająca mechanizmy manipulacji ludźmi i kreowania im zakłamanego środowiska, w które jednak wszyscy wierzą, albo bardzo udają, że wierzą. Powieść była pisana jako kontra przeciwko stalinizmowi, ale borem a prawdą można ją widzieć w różnych kontekstach i jest uniwersalna do wszystkich sytuacji, w których państwo zaczyna roztaczać coraz większą władzę nad ludźmi. No i przede wszystkim utrzymana jest w niesamowitym, dusznym klimacie ciągłego zagrożenia i inwigilacji, polecam.

J Heller: Paragraf 22
To jedna z moich ulubionych książek. Uważam, że zdecydowanie jest za mało znana i doceniana, więc bardzo mnie ucieszyła jej obecność na tej liście (chociaż z drugiej strony ktoś postawił ją obok Dana Browna, no ale pomińmy tę kwestię). To książka o wojnie, która w pierwszej chwili wydaje się zabawna (styl kojarzy mi się trochę z Pratchettem), potem staje się tragiczna, kiedy człowiek orientuje się, że te piętrzące się wokół absurdy to nie element komiczny, ale rzeczywistość, w której żeby zwolnili cię z wojska musisz być wariatem, ale jeśli chcesz, żeby cię zwolnili z wojska, to znak, że wariatem nie jesteś. Naprawdę warto Paragraf przeczytać, daje dużo do myślenia, poza tym ma mnóstwo świetnych fragmentów, które w mojej rodzinie weszły do powszechnego użytku. ("- Tnij./ - Ty tnij./ - Żadnych cięć!").

GG Marquez: Sto lat samotności
Kolejna dobra książka, trochę podobna do Paragrafu pod tym względem, że ma elementy absurdu pojawiające się w teoretycznie zupełnie realistycznej konwencji - z tym że tutaj te dziwne zdarzenia stopniowo się nawarstwiają i peron rzeczywistości odjeżdża coraz dalej. Dziwne wydarzenia, które wszyscy traktują jako coś normalnego, mają na celu zobrazowanie pewnych ludzkich zachowań i schematów myślenia, ale zapewniają też pewien jedyny w swoim rodzaju klimat. Podobno ta książka może albo bawić, albo przygnębiać i mnie akurat bardzo przygnębiła - czy raczej zostawiła w stanie dużego dyskomfortu i niepokoju, ze świadomością, że coś jest nie tak, ale trudno mi powiedzieć co. Z tego powodu zapadła mi mocno w pamięć i to na pewno osiągnięcie ze strony autora, ale z drugiej strony nie chciałabym powtarzać już jej lektury, za bardzo destabilizuje mnie emocjonalnie.

F Dostojewski: Zbrodnia i kara
Dostojewski to jeden z moich ulubionych pisarzy i to dzięki niemu odkryłam jak bardzo lubię powieści psychologiczne. Samą Zbrodnię i karę, no cóż, lubię bardzo za to, za co większość ludzi ją krytykuje, czyli epilog. Mimo wszystko w powieściach psychologicznych preferuję szczęśliwe zakończenia, albo chociaż zapowiedzi szczęśliwego zakończenia i tę potrzebę epilog spełnia - dlatego mimo wszystko Zbrodnia i kara wygrywa u mnie z Idiotą, którą to książkę co prawda też bardzo lubię, ale to zakończenie...
W każdym razie Dostojewskiego poleciłabym każdemu, to klasa sama w sobie i właściwie nie mam mu nic do zarzucenia. Styl pisania i humor jest zaskakująco współczesny (rozmowę Iwana z diabłem w Braciach Karamazow czytało mi się zupełnie jak coś napisanego w XXI w., a nie XIX), a jeśli chodzi o mały kącik feministyczny, to opowiadanie Łagodna było bardzo celną krytyką, hm, pewnego typu mężczyzn i doceniam autora, że w swoich czasach był świadomy problemu.

L Tołstoj: Wojna i pokój
Skoro już mówimy o Ruskich... Powiem tak, 3/4 tej powieści bardzo mi się podobało. Odpowiedni poziom rosyjskości, ciekawy wątek obyczajowy i ładna wojna. Natomiast potem autor rozpoczął swoje wynurzenia. Końcówka książki nie ma fabuły, to są rozważania co autor uważa na temat świata i całej reszty, przy czym te rozważania są tak bzdurne, abstrakcyjne i odjechane, że zaczynam wątpić, czy te celne portrety pewnych zjawisk, które autor sprawnie napisał, nie wyszły przypadkiem i czy nie miał zupełnie czegoś innego na myśli. Szczerze mówiąc nie zajmowałam się specjalnie poglądami życiowymi Tołstoja, bo mnie one mało obchodzą, ale w tym co wyniosłam z Wojny i pokoju było strasznie dużo bełkotu o tym, że Napoleon wielki nie był, a wszystkie ważne decyzje podejmowane na świecie to wypadkowa działań mas ludzkich - razy kilkadziesiąt stron. Gdyby facet wyciął ten fragment i zostawił to jako osobną publikację naukową wszyscy by się z tego ucieszyli. No i jeszcze ten epilog, który bardzo jasno pokazał, że autor nie miał pojęcia, o czym pisze: połowie bohaterów nagle zmieniły się charaktery, wszyscy wylądowali w koszmarnych, niedopasowanych małżeństwach (poza Lasią Skazaną Na Staropanieństwo), ale oczywiście jedynymi osobami, które mają przerąbane z tego powodu, są kobiety, bo ich małżonkowie żyją sobie wygodnie jak zawsze. Niby całkiem realistycznie jak na XIX-wieczną Rosję, ale wiesz pan co, goń się pan z tym bullshitem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz