niedziela, 25 marca 2018

Konkursy

Ostatnio miałam dość istotny spadek nastroju (a niby wiosną powinno być więcej manii) i trochę kłopotów, dlatego wymyśliłam genialne rozwiązanie, będące jednocześnie domową receptą na terapię poznawczo-behawioralną, to jest zamierzam zacząć wysyłać moje teksty na konkursy. Najfajniej byłoby jeszcze na tym zarobić, ale nie będę sobie stawiała zbyt dużych wyzwań jak na pierwszy raz.
Tbh wysłałam gdziekolwiek tekst tylko jeden jedyny raz, jakoś chyba jeszcze w gimnazjum i było to opowiadanie napisane do Nowej Fantastyki, którego ofc nie przyjęli (spoiler: było marne). Od tego czasu uznałam, że muszę popracować nad sobą i wysyłać rzeczy dopiero wtedy, kiedy będę z nich zadowolona, co planowo nigdy nie nastąpi, a więc po siedmiu latach przekonałam się, że chyba jednak warto coś zrobić, w końcu najgorszym, co się może stać, to to, że znowu jakiś tekst odrzucą.
Na pierwszy ogień idzie konkurs Fantazmatów "Umieranie to parszywa robota". Moim głównym problemem jest długość tekstu (do 30k ZNAKÓW, w dodatku ze spacjami, siriusly, dudes, tyle to mają moje konspekty. Może to powód, dla którego nie jestem w stanie niczego skończyć), no i nie podzielę się zajawką tekstu, bo nie można publikować nawet fragmentów (fair enough, przy takim limicie długości nawet krótki wycinek to spory fragment tekstu). Nad tekstem właśnie pracuję i jest to trochę w stylu Dukajowskim, tzn sf z kupą technobełkotu (który skonstruowałam używając fajnych określeń z moich książek o matematyce i fizyce kwantowej) i dość bogaty, poetycki styl. Właściwie cały ten tekst jest jednym wielkim opisem, nie wycisnę z tego nawet 100 słów dialogu. Taki eksperyment na żywym organizmie.
Przy dobrym układzie planet do lipca zdążę ogarnąć kuwetę w kwestii Władzia i Syberii, bo w lipcu prawdopodobnie będę w Finlandii, a nic tak nie pomaga przy pisaniu, jak słońce, które nie zachodzi przez cały dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz