Nie wiem, czy mieliście kiedykolwiek taki moment, kiedy orientujecie się, że wasz główny bohater od samego początku był nie głównym bohaterem, tylko antagonistą? No więc ja miałam właśnie ten moment i nagle struktura tego tekstu objawiła mi się w całej glorii i chwale, bo już nie próbuję wbijać młotka gwoździem. W każdym razie teraz wszystko ma sens i wreszcie działa, co nie znaczy, że sam tekst nabrał jakiegoś bardziej pozytywnego wydźwięku czy coś. Nadal jest ponury i paskudny, ale teraz przynajmniej rozumiem, o czym on w ogóle mówi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz