niedziela, 30 września 2018

Więcej o drużynie

Rozkminianie Rudego ma się dobrze, dziękuję. Narysowałam nawet prowizoryczną mapę, co mi się nie udawało przez ostatnie kilka lat. No ale mapa do Rudego była o wiele prostsza niż mapa do Ruskich Elfów, bo nie musiałam kombinować, jak to Michajłowowie muszą znaleźć się na północ od Krugłowa, ale jednocześnie stanowić południową granicę kraju ze stolicą leżącą na zachodzie i nie leżeć w górach, które są na wschodzie, ale jednocześnie mieć handel ze stepami, które są bardziej na wschodzie. Tak że wiecie, w Ruskich już za dużo mam opracowanych faktów polityczno-ekonomicznych, żeby łatwo narysować mapę, natomiast w Rudym mogę sobie pozwolić na improwizację. Also, jak zapowiedziałam, zmieniam imię Lesedi, ale na razie waham się pomiędzy trzema równie dobrymi, więc muszę to sobie przemyśleć. A jak byście byli ciekawi, to na moim profilu NaNowym umieściłam już tegoroczną powieść i krótki blurb.
W każdym razie wracając do quest fantasy, to jestem już zdecydowana na siedmioosobowoą drużynę i dla ułatwienia ponazywałam ich sobie: Bohaterka, Szpieg, Wojowniczka, Łowczyni, Zdrajca, Dzika karta, Śmierć. Oczywiście będą mieli normalne imiona, ale zrobił mi się taki ładny zestaw... Idk, może w tym świecie będzie się tak nazywało siedem bóstw czy coś. Chociaż chyba u Martina było siedem bóstw? Albo pięć. Przeczytałam chyba z sześć tomów tego gościa i nadal tego nie pamiętam. Anyway, najbardziej cieszę się na pisanie Zdrajcy i Bohaterki... i w sumie Szpiega też. No i Śmierci. Welp, właściwie nie jaram się na razie tylko pisaniem Wojowniczki, ale dla niej też powoli zaczynam rozkminiać pewien wątek. Będą trzy szipy i oczywiście tak, sama jestem pierwsza do narzekania na usilne parowanie głównych bohaterów, ale czasami jest się po prostu hipokrytą... Chociaż u mnie ma to większy sens, bo przynajmniej dwa związki powodują przyłączenie się do drużyny, a nie na odwrót.
No i mam nawet koncepcję na świat przedstawiony. Jest dziwna, ale pracowałam już z dziwniejszymi światami (Grzybobranie...). Cały świat jest pustynią w której istnieją oazy, takie trochę a la jaskinie, bo w głębokich nieckach skalnych i otoczone skałami chroniącymi przed piaskiem. No i w tych oazach żyją ludzie, raczej nie wychodząc na pustynię, chyba żeby podróżować pomiędzy oazami. Natomiast w tej skale wokół drążone są olbrzymie sieci tuneli i rosną całe podziemne miasta. Tylko najbogatsza elita może żyć w oazie, a im ktoś biedniejszy, tym bardziej jest spychany wgłąb ziemi. Istnieje silna klasowość i podział na rasy, a na samym dole jest rasa uważana przez niektórych za podludzi i w Złym Imperium są traktowani jako niewolnicy - a trudno ich pomylić, bo z powodu przebywania pod ziemią są bardzo bladzi, mają popielate włosy i szare oczy, czyli generalnie są tacy dość bezbarwni. Oczywiście Złe Imperium jest złe i w ogóle, trzeba ich pokonać, ale jeszcze niedawno sporo arystokracji spoza Imperium przyklaskiwało ich poglądom, w końcu oni też byli zaliczani do rasy wyższej.
Poza tym musiałam rozwikłać problem żywienia, bo wiecie, nie ma żadnych łąk, farm i pastwisk, tylko pustynia i niewielkie oazy niewystarczające do wyżywienia całych miast. Dlatego ludzie z najniższej klasy wydobywają żywy kamień, który stanowi ich główną dietę. Nie zamierzam zagłębiać się w logikę tego, po prostu w tym świecie kopalnie produkują żywność i tylko arystokracja może sobie pozwolić na prawdziwe jedzenie uprawiane na oazach.
A więc tak, Niof znowu eksploruje temat niesprawiedliwości społecznych i grup uciskanych przez tyranię elity, a także wciąż aktualny problem, kiedy ludzie uznają innych ludzi za podludzi. Nic bardzo oryginalnego, wiem. Ale za to mam ładne szipy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz