niedziela, 23 września 2018

Nikt się nie spodziewał

Nie było mnie przez pewien czas z tego prostego powodu, że od czasu, kiedy ostatni raz pisałam, zdążyłam kupić i przejść do końca Dragon Age'a Inkwizycję. Co jest o tyle szokujące, że jak wiecie, nie gram. A jak już gram, to w dwie gry na krzyż i te gry nie zawierają w sobie jakichkolwiek elementów zręcznościowych i albo są turowe, albo nadużywam pauzy. Teraz z kolei przeszłam całą Inkwizycję w dwa tygodnie (na trudnym, nie chwaląc się, za bardzo wyexpiłam na samym początku i to mnie frustrowało).

To jest Kirył, moja kochana ruda morda, która uratowała świat przez złem i zagładą, i ma trulof z Kasandrą. Uważam, że wyszedł mi bardzo adekwatnie rudo i taki z twarzy jak chciałam, tylko dodajcie mu w myślach miliard piegów na gębie.
Tak, moje pobudki kupowania tej gry były płytkie i przyziemne - Kasandra jest cudowna, wspaniała i niezastąpiona i jest miłością mojego życia tak dziesięć razy bardziej niż Cerys i Aloy. Kasandra jest zajebista. Nawet nie wiecie, co przeszłam, żeby zdobyć tę grę (jako staroświecki człowiek nie umiem w wersje cyfrowe, a moje miasto nie miało już żadnej sztuki i wybrałam się na kilkugodzinne polowanie do sąsiedniego). To wszystko dla Kasandry i absolutnie było warto. Wyżalę się tylko trochę - wiecie, zajebiście, jak w tej grze poświęcili się kreowaniu charakterów pobocznych postaci i uwielbiam większość z nich, tak samo bardzo doceniam różnorodne wersje romansu, zamiast uznać, że każdy może z każdym i nie zawracać sobie tym głowy - naprawdę, super, to jest w przypadku niektórych na tyle ważny element charakterystyki, że szkoda było go pomijać. Ale wiecie. Tworzycie bohaterkę, na którą będzie lecieć 90% graczek, które w ogóle są zainteresowane kobietami. I nie dajecie możliwości lesbisjkiego romansu. Like, siriusly. To było wielkie rozczarowanie.
Ale na szczęście szybko się z niego otrząsnęłam, bo granie Kiryłem też było świetne i gdyby on w kanonie (to znaczy w moim tekście) miał w pobliżu taką Kas, byłby trzy razy zdrowszym psychicznie człowiekiem. W ogóle Rude bardzo skorzystało na tym graniu, bo poukładałam sobie kilka rzeczy, wpadłam na trochę zajebistych pomysłów, a prowadzenie tej postaci to sama radość. Trzeba po prostu zawsze zadawać pytanie - czy jest jakakolwiek inna opcja, która bardziej spieprzyłaby Kiryłowi życie. Jeśli jest, to należy ją wybrać. Spieprzanie Kiryłowi życia to moja ulubiona rzecz, ale w tej wersji miał Kas, więc w gruncie rzeczy naprawdę dobrze na tym wyszedł. No i mimo wszystko twórcy gry nie zakładali, że Herold może być aż tak autodestrukcyjny i z premedytacją dążyć do sabotażu własnych działań, więc brakowało mi czasami opcji, o których nikt normalny by nie pomyślał. Takie problemy pierwszego świata, jak się jest psychiatrą i pisarzem.
Anyway, wiadomo, że w tej grze czasami brakuje opcji i nie jest tak rozbudowana, jak chciałabym, żeby była. Na przykład wcześniej wiedziałam o tej serii tylko tyle, co kiedyś powiedziała mi znajoma, to znaczy że magowie i templariusze się nienawidzą i walczą ze sobą - i wtedy nie wiedziałam, jak zajebisty to jest wątek. To znaczy magowie są zajebistym wątkiem. To właściwie sedno problematyki, którą roztrząsam w Słonecznikach i jeżu, uwielbiam ten motyw, to znaczy pytanie, jak bardzo można ograniczyć prawa i wolność człowieka z powodów nie zależnych od niego, żeby chronić innych ludzi. No i jeszcze ta sprawa Wyciszenia. Serio, babram się w takiej tematyce od lat i ta gra była dla mnie jak prezent pod choinkę. Tylko no właśnie, jak pisałam - jako Kirył grałam magiem-człowiekiem, a więc mój Herold był członkiem wystawionej przez magów-buntowników delegacji. I na prawdę chciałabym, żeby to był większy deal w tej grze. To znaczy oczywiście, trochę tego wątku się przewijało, ale to jest tak duża część charakterystyki bohatera, że aż prosiło się o więcej. I jeszcze ten wątek werbowania magów - analogiczny wątek templariuszy to był ułamek procenta tej traumy, która się tam rozegrała. Kanoniczny Kirył po czymś takim potrzebowałby miesiąca psychoterapii. W ogóle aż mnie trzęsie z powodu całego tego questa w zamku, ale w dobry sposób.
Świetne jest to, ile różnych postaci można stworzyć i że każda ma jakąś zaplanowaną historię i doskonale wiem, że twórcy zrobili co mogli, a uwzględnienie wszystkiego tak jak bym chciała, wymagałoby de facto stworzenia osobnych linii fabularnych dla każdej kombinacji i że to na chwilę obecną jest niewykonalne. (Tym bardziej zważywszy ile hajsu poszło na grafikę. Widzieliście te widoki? Po prostu uwielbiam chodzić po tym świecie). Ale mimo wszystko to pozostawia niedosyt. Gdybym tylko miała czas na pisanie fanfików... A tak skończy się pewnie na tym, że kolejne elementy, które tak mnie zachwyciły, będą przesiąkać do moich tekstów autorskich. Już mam dzięki tej grze pomysł na jedną królową, poza tym jeszcze nie wiem gdzie, ale gdzieś pojawi się Kasandra, a może nawet Dorian i Sera, i Vivienne. Kocham wszystkie moje słoneczka z drużyny (poza Solasem, Solas może się zadławić zgniłym bananem, łysa pała zapluta).
A, no i drogie lewaki, jeśli szukacie dobrze napisanych postaci kobiecych, to to jest właściwa furtka. Oczywiście Kas. Dzięki Kas dowiedziałam się, że to nie ja nie cierpię hetersowych romansów, tylko nie cierpię chujowo napisanych hetersowych romansów. Kas/Kiria jest wspaniałym szipem i nawet prawie nie żałuję, że nie jest lesbijski. Ale a propos - Sera też jest cudowna i można mieć z nią romans tylko laską, świetna jest też Josephine. I Vivienne, ale z nią akurat nie można. Generalnie laski są w tej grze świetne, polecam z czystym sercem. I jest jeszcze Dorian, z którym zamierzam mieć z kolei romans elfem-łucznikiem (again, nie wiem jak później, ale jak na razie wątek niewolnictwa w Tevinterze był dość zasygnalizowany, żeby zrobić mi nadzieję, i za mało rozwinięty, żeby mnie ucieszyć. No ale znów, to są rzeczy, które rozumiem i wybaczam).
A tak w ogóle, to wiecie, że uwielbiam filki? I zgadnijcie, co dla was mam? W tej grze można siedzieć w tawernie i słuchać takich zajebistych rzeczy.
A na koniec jeszcze instalacja zatytułowana "Misiek" w której goni mnie niedźwiedź. De facto misiek nie stanowił dla mnie absolutnie żadnego zagrożenia, bo Kiria był wtedy na 21 poziomie, ale spieszyłam się bić smoka, więc nie miałam czasu na takie pierdy. Mówiłam wam, że uwielbiam jeździć konno w tej grze? W tym tygodniu wsiądę na konia pierwszy raz od ponad roku, więc musiałam to sobie kompensować kompletowaniem pikselowych koni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz