środa, 4 lipca 2018

Drzewa cd.

Drugi dzień wytężonej pracy i udało mi się ogarnąć tę parszywą genealogię. (Trzeci, jeśli liczyć to, jak je układam w zeszłym roku, ale właściwie wszystko potem musiałam pozmieniać). Nadal mam lukę pokoleniową, ale nie jest ona aż tak duża, poza tym na początku lat '70 były w kraju poważne niepokoje, które skończyły się buntem Armii Rezerwowej, więc to ma sens, że nikt nie decydował się na dzieci. Tymczasem znalazłam dzisiaj dwie potencjalne intrygi, które zresztą bardzo pasują mi do fabuły.
Jedna kręci się wokół tego, że jedna z największych nowych fortun w kraju należy do grafa Muserskiego, powszechnie uważanego za nieszkodliwego idiotę (był najmłodszy i nikt się nie spodziewał, że obejmie tytuł, ale trójka jego rodzeństwa zginęła wcześniej), natomiast jego ojciec jest z rodu Spiridonowów, znanych spiskowców. Druga intryga związana jest z tym, że na chwilę obecną najbliższym spadkobiercą grafiny Sokołowej poza jej bliźniaczym bratem jest margrafina Michajłowa, co daje grafinie kolejny argument, czemu nienawidzić Michajłowów (jakby jeszcze jakiegoś potrzebowała, wszyscy nienawidzą Michajłowów).
Mam też trochę lepszą koncepcję samego początku, ale jeszcze muszę się skonsultować z moim kółkiem pisarskim, bo nie wiem, czy to, co zamierzam, ma sens. Teoretycznie chciałabym zrobić coś w rodzaju prologu z wszechwiedzącym narratorem, a potem już przeskoczyć na narratora personalnego i tak zostać. Ale nie wiem, na ile coś takiego byłoby czytelne i w ogóle miałoby sens. Raz już zaczęłam pisać (doszłam do jakichś 10k), ale to nie miało sensu. Teoretycznie mogłabym prolog napisać z perspektywy jakiegoś randoma, no ale nie chcę marnować pierwszego wrażenia na kogoś, kto nawet nie jest w tekście istotny. Tak, mogłabym po prostu napisać prolog z perspektywy Dimy, ale nie chcę POV Dimy, no. On jest głównym bohaterem, ale mam wrażenie, że to by mu ujęło, gdyby czytelnik wiedział, co mu chodzi po głowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz