sobota, 4 sierpnia 2018

Tekst-parodia

To znaczy to nie jest parodia per se, bo wszyscy i ich matka wiedzą, że nie mam poczucia humoru. Po prostu ten tekst był wymyślany podczas przedzierania się przez las w trzydziestostopniowym upale, kiedy moje zdolności krytycznego myślenia były znacznie ograniczone. Wiele pomysłów po prostu wzięło i wyewoluowało w dziwną stronę - z jednej strony to dobrze, ale z drugiej zastanawiam się, czy uda mi się to poprowadzić w jakiś sensowny sposób, żeby nie wyszły z tego tony męczącego absurdu czy jakiś inny Douglas Adams. Welp, może potraktuję to jako swego rodzaju wyzwanie pisarskie, poza tym przy wymyślaniu samej fabuły na pewno jeszcze zrewiduję, co mi jest potrzebne.
A więc jest to tekst, który początkowo był japońskim fantasyopkiem z samurajami, ninjami i całą resztą, potem chciałam z tego zrobić jakiś zupełnie fantasyland średniowieczno-orientalny, aż wreszcie wróciłam do naszego świata i zamierzam pisać postapo (wiem, nikt się tego nie spodziewał, to takie inne od tych wszystkich postapo, które właśnie piszę).
Sytuacja miała się tak: ludzkość była tak rozwinięta technologicznie, że zaczęła bawić się w bogów (proszę, nie zaczynajcie ziewać), tworzyła sztuczne rozwiązania dla różnych problemów, np. mechaniczne pszczoły czy czerwie drążące ziemię w poszukiwaniu złóż. Poza tym jednym z ich zajebistych pomysłów było wyhodowanie nowej lepszej rzepy, która miała rosnąć w niesprzyjających warunkach i być bardzo pożywna - wyszła im rzepa, która rośnie w niesprzyjających warunkach i pożywia się wszystkim, co jej wpadnie w kłącza. (W ogóle rzepa-ludojad to chyba jedna rzecz, która przetrwała z pierwszej wersji - nie jest jakaś strasznie ważna, ale wiecie, rzepa-ludojad). Ludzie trochę się wkurzyli, ale wpadli na inny zajebisty pomysł - wzięli wierzbownicę, roślinę znaną z rośnięcia na pogorzeliskach, i zaopatrzyli ją w ogniste nasiona powodujące samozapłon - idea była taka, że wierzbownica podpali pola rzepy, która spłonie, ale nie zdąży odrosnąć, bo na tym miejscu wyrośnie wierzbownica. To był początek Wielkiej Wojny między rzepą a wierzbownicą, ale to wszystko na marginesie, bo to w sumie poboczny wątek.
W każdym razie doszło do jakiejś wielkiej katastrofy przez głupotę i chciwość jednego bogatego typa i ten typ bardzo się przejął, uznał, że ludzkość jest skazana na powtarzanie jego błędu, więc wysłał wirusa, który zlikwidował całą wiedzę technologiczną.
Timeskip do czasów opka - ludzkość już od kilkuset lat żyje na ruinach świata i całkiem dobrze jej się wiedzie. Znajdują sporo gadżetów po poprzedniej cywilizacji - od tak prozaicznych jak latarka, po kompleksowy tłumacz obcych języków. Gdzieś w tle toczy się odwieczna wojna rzepy i wierzbownicy. Po świecie latają mechaniczne pszczoły, a pod ziemią siedzą czerwie, gdzieniegdzie pojawiają się maszyny bojowe, na przykład potężne i fikuśnie zdobione smoki, które kiedyś pilnowały pałacu cesarskiego w Chinach. Ludzie są bardzo przedsiębiorczy w wykorzystywaniu resztek i na terenie Azji bardzo popularne jest budowanie metalowych zamków.
Główna bohaterka, Szarada, ucieka z terenów dawnej Polski, ścigana za przestępstwa, których nie popełniła. Na odchodnym ciotka daje jej rodowe dziedzictwo, topór Rzepokos, ofiarowany przez Panią Jeziora (przywódczynię lesbijskiej wspólnoty drwali, która rzuciła Rzepokosem w przodka Szarady, rycząc "wypierdalać"). Szarada pakuje się na statek, który ma płynąć bardzo daleko - przez Morze Okrągłe łączące Bałtyk z morzem Barentsa. Niestety jej statek rozpieprza się o jakąś górę lodową, a Szarada dociera na ląd gdzieś w północnej Azji, gdzie napotyka 1/ bandytów, 2/ utopce, 3/ podejrzaną bandę składającą się z neutera Shiu, specjalisty od załatwiania rzeczy, i nastoletnią Shanghai, która wie bardzo dużo na temat maszyn. Dzięki temu zawiązuje się Drużyna Sz, która spotyka różnych dziwnych ludzi: Mazdę, zwaną Jednookim Smokiem (bo skaptowała sobie jednego z cesarskich smoków), Enpec przewodzącą ludności Borów Dziadowych i kult czcicieli rzepy, składających rzepie ofiary z ludzi.
Wiem, to wszystko brzmi jak kosmiczny bullshit, ale mam nadzieję, że podczas pisania trochę się to ogarnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz