sobota, 15 grudnia 2018

Update

Ale zupełnie nie tego, czego chcieliście. Z radością donoszę, że po raz drugi przeszłam Inkwizycję, tym razem łucznikiem i jak na razie to chyba klasa, którą najskuteczniej mi się gra. Muszę jeszcze trochę pograć Kiryłem, bo tak właściwie to nie umiałam w to grać, kiedy przechodziłam pierwszy raz, a myślę, że mag ma jeszcze coś do pokazania, ale wszystko w swoim czasie. W każdym razie tak: potwierdzam moje przypuszczenia, że finałowa walka jest absolutnie banalna, chyba ani razu nie zeszłam poniżej połowy mikstur leczniczych, a końcówkę robiłam na koszmarnym, więc Coryphallus chyba się nie postawił. (Jeżu, wybaczcie). Wiecie, kto jest prawdziwym bossem na tej mapie? Ten ostatni zasrany smok z Empirse du Lion. Jezu.
Miałam z nim równy poziom całą drużyną, poza tym wykraftowałam sobie najzajebistszą zbroję i broń, jaką się dało (mistrzowskie/ znakomite runy mrozu i ducha, zbroje ze smoczych łusek, tak że wszyscy mieli pancerz 250+ i do tego jakieś 70% odporności na ogień...) - następnie okazało się, że największym bossem mapy jest w tej grze jednak Blackwall. W momencie, kiedy pojawiły się smoczęta, praktycznie całą drużynę mi wybiło, został tylko Czarnościan z pełnym życiem, pełnym zapasem mikstur regeneracyjnych i pełną gardą. Fakt, tłuczenie tego smoka było dość monotonne, bo kiedy przebijałam się wreszcie przez jego pancerz, mogłam go bić najwyżej kilka razy, póki znowu sobie nie przywracał tych łusek (no a Blackwall to nie Bull, nie zadaje aż takich obrażeń), no ale generalnie ten gość był nie do zdarcia. Właściwie nie musiałam wykorzystywać żadnych dodatkowych zdolności, wystarczało odnawiać sobie co jakiś czas gardę i bić smoka. Chyba muszę przejść to jeszcze raz jako wojownik, bo nawet się nie spodziewałam, że można być tak op.
Anyway, to jest Dymitr/ Dmitrij/ Dima:
Zbroję specjalnie farbowałam na biało-srebrno, bo mimo wychowania w lesie Dima bardzo dobrze ogarnia, że przy podbijaniu ratowaniu świata czasem trzeba pojechać populistycznym brakiem gustu i po linii najmniejszego oporu, żeby uzyskać wymagany efekt. Generalnie Dima jest chyba najbardziej ogarniętą, zrównoważoną i kompetentną postacią, jaką kiedykolwiek prowadziłam. Jest miłym człowiekiem (elfem) i chce pomóc ludziom, uratować świat i tak dalej, ale jednocześnie jest dość świadomy własnych zalet, żeby idealnie wpasować się w pierwszą przywódcokształtną lukę w zasobach ludzkich, jaką tylko znalazł. Zdaje sobie sprawę, że czasami trzeba wykazać się pewną dozą braku litości (Vivienne i Leliana bardzo mnie polubiły), ale jednocześnie nie jest takim Obersteinem jak nie przymierzając marszałek Romanow - poświęcanie ludzi dla wyższego dobra ma swoje granicę i sądzę, że nigdy np. nie poświęciłby cywilów, bo mu się to dobrze kalkuluje.
Generalnie z wszystkich postaci, którymi grałam w DA, on chyba najbardziej nadawał się na Inkwizytora i potrafiłby zrobić najwięcej dobrego. (Lysanor by się obraziła na taką insynuację, ale ona ma dostateczną ilość ego, żeby sobie z tą obrazą poradzić). No i Dima jest bardzo lojalny wobec swoich i funflował się praktycznie z całym wewnętrznym kręgiem (poza Solasem, Solas może się iść gonić, czemu nie mam opcji wyrzucenia go z mojej Inkwizycji?), no i tak jak zazwyczaj jest bardzo spokojnym i ogarniętym człowiekiem, to jak ktoś przegiął pałę i udało mu się go wkurwić, był to najbardziej epicki wkurw na świecie. Przy czym tutaj zamierzałam go trochę odbrązowić, żeby nie był taki wszechzajebisty we wszystkim - bo ten wkurw jest zazwyczaj bardzo osobisty i nie chodzi o większe dobro, tylko o to, że ktoś jest podły dla jego funfli. Największy wkurw mnie objął w przypadku Alexiusa (generalnie ten quest ryje banię i z jakiegoś powodu najbardziej mnie kopie, kiedy mam w drużynie Serę, no bo serio...), ale np. bardzo żałuję, że w queście z Dorianem najbardziej krańcową reakcją było wyjście, a nie zastrzelenie skurwysyna na miejscu, bo na 90% to właśnie Dima by zrobił. (10% na refleksję, że Dorian by się zmartwił i ograniczenie rękoczynów do obicia mordy). Quest Sery był bardziej satysfakcjonujący pod tym względem. Nie wolno nikomu ruszać moich słoneczek, ani choćby źle myśleć w ich stronę.
A jako że jestem nerdem, więcej screenów z Dimą:
Vol 2. of "Jak ja nienawidzę Syczących Pustkowi"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz